David Yallop – angielski dziennikarz i dokumentalista jest już w Polsce dobrze znany. Napisał bowiem dwie ksiązki, które sprzedały się w u nas w bardzo dużych nakładach. Mowa o ksiązkach o najsłynniejszym terroryście świata carlosie pt. „Szakal” oraz z niezwykle kontrowersyjnego dzieła „W imieniu Boga”, ksiązki w której autor ujawnia kulisy tajemniczej śmierci papieża Jana Pawła I i kulisy działalności arcybiskupa marcinkusa i kierowanego przezeń Banku Watykańskiego. „W imieniu Boga” sprzedało się w Europie w kilkusettysięcznych nakładach. I podobnie dzieje się z jego najnowszą książką – książką o kulisach pontyfikatu Jana Pawła II, „naszego” papieża, Karola Wojtyły. Ta książka może być szokująca dla polskiego czytelnika, przyzwyczajonego wyłącznie do hagiograficznych książek dotyczących Jana Pawła II. Tymczasem pracę Yallopa można najkrócej streścić sloganem: Prawda i kłamstwa – prawdziwa historia człowieka, którego nazwano „Jan Paweł Wielki”.
Od chwili, gdy Karol Wojtyła został papieżem, dążył do uzyskania wpływów politycznych i pragnął odgrywać istotną rolę na światowej scenie. Na początku dwudziestego pierwszego wieku mogło się wydawać, że opowiada się za zmianami, zapowiadającymi odnowę Kościoła. Po wielu latach badań, dzięki kontaktom w CIA i KGB, dzięki polskim służbom specjalnym i źródłom w samym Watykanie, David Yallop odsłania prawdę kryjącą się za obiegowymi opiniami na temat papieża.
W swej kontrowersyjnej i bezlitosnej relacji Yallop ujawnia mity i półprawdy dotyczące doniosłych wydarzeń z 1989 roku i upadku komunizmu, trwającego od dawna złego zarządzania finansami Watykanu, nieumiejętności rozwiązania kryzysu związanego z wykorzystywaniem seksualnym dzieci, który ujawniono w latach osiemdziesiątych, rozkwitu Opus Dei oraz mitu „Świętego Przymierza” między Białym Domem i Watykanem. Yallop nie stroni od opinii skrajnych często – zwłaszcza z naszego polskiego punktu widzenia – niesprawiedliwych. Ale przecież to po prostu inny punkt widzenia. Trzeba pamiętać, że Jan Paweł II na świecie oceniany bywał różnie. Opinia Yallopa jest wbrew naszym wyobrażeniom – opinią na zachodzie bardzo często występującą. Jan Paweł II był oceniany bardzo ostro zwłaszcza z powodu swojego stosunku do teologii wyzwolenia, co zwłaszcza w kontekście jego wsparcia dla polskiego ruchu społecznego, dla „Solidarności” musiało budzić zdumienie. Bo przecież odrzucając księży i biskupów związanych z teologią wyzwolenia stawiał się po stronie południowoamerykańskich dyktatur na czele z dyktaturami Pinocheta, czy szczególnie krwawej junty argentyńskich generałów. Wszystkie te meandry papieskiej polityki ujawnia Yallop w sposób bezlitosny. A przecież to nie był jedyny problem tego pontyfikatu. Bodaj najgłośniejszym był problem seksualnego wykorzystywania dzieci przez wielu katolickich księży. Papież przyjął wobec tego problemu w gruncie rzeczy dość obrzydliwą strategię – strategię polegającą na wielkei zmowie milczenia, zamiatania pod dywan. A rzecz dotyczyła ludzi z samym Janem Pawłem II blisko związanymi jak choćby z meksykańskim prałatem założycie3lem Legionów Chrystusa Marcielem Macialem Dellgado. Ale i na tym lista czrnych kart pontyfikatu jana Pawła II się nie zamyka. Trzeba pamiętać o aferach finansowych związanych z Bankiem watykańskim, o praniu pieniędzy mafijnych. Papież nie reagował. Nie wiedział, nie chciał wiedzieć? A może wiedział ale wygodniej było udawać, że wszystko jest w porządku. A mamy jeszcze dwuznaczną rolę Watykanu w czasie wojen na Bałkanach po rozpadzie Jugosławii (w pewnej mierze będącej kontynuacją haniebnej polityki Piusa XII w czasie i po II Wojnie Światowej). Mamy dwuznaczną rolę Opus Dei, amy wewnątrzwartykańskie koterie i ich wewnętrzne walki, o których Jan Paweł II także wolał nie wiedzieć. Był niewątpliwie papieżem kochanym, ale nie był słuchany. Całkowite fiasko poniosła jego poltyka, jego doktryna dotycząca ludzkiej seksualności. Oderwany od życia papież nigdy nie był w stanie zrozumieć, że przez jego upór w sprawie używamia prezerwatywm wielu ludzi zmarło z powodu epidemii AIDS. Wystarczy na koniec zacytować Yallopa by zrozumieć jak odmienna jest ta ksiązka od dotychczas wydanych w Polsce analiz dotyczących tego pontyfikatu:
“Watykan, który przez stulecia mówił ludziom o bólu i wiecznym potępieniu i o tym, w jaki sposób powinni prowadzić życie seksualne, teraz żąda, aby wykorzystywanie seksualne ciągnące się przez trzydzieści lat zostało wybaczone i zapomniane. Papież Jan Paweł II, kardynał Ratzinger i liczni podobnie myślący książęta Kościoła głoszą publicznie, że to sprawcy są ofiarami. Zacytujmy kardynała Ratzingera:
„To znajduje odzwierciedlenie w naszym wysoce rozerotyzowanym społeczeństwie. Księża także znajdują się pod wpływem ogólnej sytuacji. Mogą być szczególnie bezbronni czy podatni, chociaż odsetek przypadków wykorzystywania nie jest wyższy niż w innych zawodach. Naturalnie można by oczekiwać, że będzie niższy”…
Dla kardynała Norberta Carrery z Meksyku czarnymi charakterami tej historii nie są duchowni, ale New York Times, Boston Globe, Washington Post i wiele innych mediów, które starały się dotrzeć do prawdy o kardynale Lawie z Bostonu, co przypomina Carrerze „to, co się wydarzyło w ubiegłym wieku: prześladowania w Meksyku, w Hiszpanii, w nazistowskich Niemczech i w krajach komunistycznych”. Prałaci w wielu krajach wyrażają podobne opinie. Ci, którzy demaskują sprawców wykorzystywania seksualnego, są otwarcie oskarżani jako „wrogowie Kościoła”. W sposób oczywisty stosowane przez Kościół katolicki pojęcie zero tolerancji ma się stosować do jego krytyków, zapewniając maksimum tolerancji i zrozumienia przestępcom w jego własnych szeregach.
Niepowodzenie nie tylko papieża Jana Pawła II i jego następcy, lecz także praktycznie całej katolickiej hierarchii, jeśli chodzi o stawienie czoła problemowi wykorzystywania seksualnego w szeregach duchowieństwa, oznacza, że Kościół katolicki zrzeka się wszelkich historycznych praw, których się poprzednio domagał, aby rozmawiać z laikatem o kwestiach wiary i moralności. Wykorzystywanie dziecka, przemoc wobec niewinnego są dla ogromnej większości czynem, który przechodzi wszelkie wyobrażenia. Dla członka duchowieństwa czy zakonu wykorzystywanie dziecka, dorastającego chłopca czy dziewczyny albo dorosłego to największe z możliwych nadużycie zaufania. Szkoda może w końcu ulec sublimacji, ale jest trwała. Wykorzystywanie seksualne przez duchownych to totalny atak na ciało, umysł i duszę ofiary. Łączy w sobie fizyczny ból, psychiczne cierpienie oraz emocjonalny i duchowy gwałt.
Obecnie wielu ludzi na całym świecie nie pozwala dzieciom bez opieki przestąpić progu kościoła katolickiego. Kościół katolicki w Anglii i Walii oraz w innych krajach czuje się zobowiązany do zakazywania kapłanom przebywania z dzieckiem sam na sam. Zmarły papież Jan Paweł II i jego doradcy kazali księżom na całym świecie unikać uwikłania w „ryzykowne sytuacje z płcią przeciwną” oraz „kierować się rozwagą”, mając do czynienia z parafiankami ze względu na „seksualne pokusy”. Wielu księży winnych wykorzystywania seksualnego jest leczonych zastrzykami Depo‑Provera, leku często przepisywanego jako środek antykoncepcyjny dla kobiet.
Ostatnio pewien mieszkający w Rzymie prałat powiedział mi: „Nie będzie ani na krótką, ani na średnią metę polityki zero tolerancji w stosunku do sprawców wykorzystywania seksualnego. Gdyby taka polityka istniała i była ogólnie stosowana, niezależnie od stanowiska, wielu biskupów musiałoby ustąpić (…) wielu kardynałów przeszłoby na wcześniejszą emeryturę. (…) A co do zera tolerancji wobec homoseksualistów, już to mamy. Tylko tak się składa, że to się ogranicza do laikatu. Gdyby to zastosować do duchowieństwa, cała infrastruktura zawaliłaby się”.
Wszystko to wydarzyło się w „jedynym prawdziwym Kościele” pod przywództwem zmarłego papieża Jana Pawła II, wspomaganego przez Josepha Ratzingera, który teraz został ostatnim absolutnym monarchą na ziemi.
1. W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?».
2. On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł:
3. «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
4. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.
5. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.
6. Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza».
Ewangelia według św. Mateusza 18, 1–6” Trudno o bardziej przejmującą krytykę
MIECZE WATYKANU
Miecze Watykanu Seweryna Ashkenazego to książka niezwykła, w której łączą się i splatają się trzy opowieści: Pierwsza z nich to mroczna historia prześladowań, pogromów, wypędzeń i innych ludobójczych praktyk, jakich Watykan i jego sojusznicy - tytułowe „miecze”, dopuszczali się wobec Żydów, ale także innowierców, heretyków i wszystkich, którzy faktycznie lub rzekomo zagrażali potędze Kościoła. To historia obejmująca XVI wieków, począwszy od roku 339 n.e. gdy na mieszane małżeństwa Żydów i chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim nałożono karę śmierci, aż do czasów najnowszych: sojuszu z faszyzmem i nazizmem, udziału w prześladowaniach buddystów w Wietnamie, poparcia, jakiego Jan Paweł II udzielał reżimom w Chile i w Argentynie oraz czynnego udziału wielu księży katolickich w rzezi w Rwandzie, gdzie w ciągu kilku miesięcy wymordowano ok. 800 tys. ludzi.
To także przejmująca opowieść o osobistych losach Severyna Ashkenazego i jego rodziny, ocalałych z Holokaustu dzięki polskiej rodzinie, która ukrywała Ashkenazych przez długie miesiące pod podłogą swojego mieszkania w Tarnopolu. To częć o niezwykłym wręcz emocjonalnym ładunku.
To wreszcie szczególnie ciekawa dla polskiego czytelnika opowieść o narodzie i kulturze żydowskiej, tak jak ją widzi i ocenia progresywny Żyd – patriota, ale nie chwalca, człowiek niereligijny, który naprawdę martwi się o byt swojego narodu i dlatego nie szczędzi krytycznych uwag wobec tych cech kultury i obyczajowości żydowskiej, które pogłębiają podziały społeczne i to w kraju, którego byt wciąż jest zagrożony.